Po spedzeni 5 fantastycznych dni wsrod znajomych, po odwiedzeniu ulubionych miejsc, czas na powrot.
Bilety na pociag z Pitlochry do Edynburga kupilem juz w sobote. Udalo mi sie kupic bilety tzw. In Advance, ktore sa duzo tansze niz takie kupione przed odjazdem. Za dwa bilety na tej trasie place 19 funtow.
Nasz pociag jest o 11.01, dowiezie nas do Perth, gdzie musimy sie przesiasc w inny, do Edynburga. Wszystko ok lecz kiedy przychodzimy na stacje na wyswietlaczach widnieje iz najblizszy pociag jest o 11.25. Dziwne bo moj In Advance Ticket nie pozwala mi wsiasc do innego pociagu niz do tego, ktory widnieje na bilecie, a na bilecie czarno na bialym 11.01. Ide do kasy i pytam czy wszystko ok jezeli wsiade w ten o 11.25. Okazuje sie, ze jest to ten sam pociag z tym ze kursuje wg. zmienionego rozkladu ze wzgledu na awarie jakiegos mostu w okolicach Inverness. Jedyne co sie zmienia to czas na przesiadke w Perth, pozostaje 4 minuty na nastepny pociag ale akurat tym, tez nie trzeba sie przejmowac, bo w UK w przeciwienstwie do Polski pociagi na siebie czekaja jezel istnieje taka potrzeba.
Wszystko sie diametralnie zmienia kiedy przychodzi konduktor. Uswiadamia on nas, ze nie mozemy sie przesiasc w Perth bo ze wzgledu na jakas awarie zadne pociagi pomiedzy Perth a Edynburgiem nie jezdza, musimy jechac do Stirling i przesiasc sie dopiero tam. Troche na okolo, no nic, dawno nie bylem w Stirling wiec przynajmniej bede mial okazje.
W Stirling 6 minut na przesiadke. 6 minut, ktore wydaje sie byc wiecznoscia, bo w przeciwienstwie do Polskich Kolei, Koleje Brytyjskie potrafia zorganizowac przesiadke w obrebie jednego peronu, ba, nawet w obrebie jednej krawedzi peronowej. Pociag, z ktorego wysiadamy odjezdza, i zaraz po nim na ten sam tor wjezdza pociag do Edynburga. Na calym dworcu przy okazji podstawiania pociagu w kolko powtarzany jest komunikat, ze osoby, ktore mialy sie przesiasc w Perth na pociag do Edynburga prosze wsiadac do TEGO a nie innego pociagu. Generalnie wszystko tak zorganizowane, ze jako podrozny moge wylaczyc myslenie, i tak trafie. Mozna? Mozna.
Z lekkim opoznieniem dostajemy sie do Edynburga, wyjscie ze stacji na autobus i jedziemy na lotnisko. Samochodu juz nie mamy, zostal sprzedany, troche szkoda bo go lubilem. W pietrowym autobusie zajmujemy najlepsze miejsca, czyli nad kierowca. Uwielbiam taka jazde. Minus jest tylko taki, ze chyba wszystkie pietrusy maja cholernie twarde siedzenia, podczas dluzszej podrozy cholernie boli tylek.
Po okolo 25 minutach docieramy na lotnisko. Zjemy obiad, spotkamy sie z Robem, i lecimy do Polski.