Geoblog.pl    odol    Podróże    Amsterdamskie noce, bardziej swiadomie    Cel uswieca srodki?
Zwiń mapę
2010
11
sty

Cel uswieca srodki?

 
Holandia
Holandia, Amsterdam Centraal Station
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1021 km
 
Do granicy RP dotarlismy okolo 1 w nocy. Na ostatniej stacji benzynowej po Polskiej stronie, postanowilismy zatankowac samochod do pelna i zjesc cos cieplego. Posilek o 1.30 w nocy, ktorym tym razem byl pyszny zurek. Nie wiem czy to bylo juz sniadanie czy jeszcze kolacja, wiem natomiast ze mamy jeszcze do przejechania okolo 700 km wiec trzeba sie zbierac. Hotel zarezerwowany jest od 14 wiec fajnie by bylo o tej godzinie juz tam byc zeby nie tracic wiele czasu.
Pelni nadziei wjezdzamy do Niemiec, niestety szybko okazuje sie ze nasi sasiedzi zostali przez zime jeszcze bardziej zaskoczeni niz my. Co prawda nie ma sniegu ale za to autostrada jest blyszczaca, i nie jest to woda, to po prostu lod! Niestety jedzie sie jeszcze gorzej niz w Polsce. Mijamy co chwile poprzewracane TIRy czy inne stluczki. Zeby bylo weselej w okolicach 5 rano kiedy zatrzymujemy sie w kolejnym malym korku z powodu kolejnego wypadku, nie wiadomo z jakiego powodu zrywa nam sie hamulec reczny i linka ciagnie sie pod samochodem. Szybka akcja na parkingu, w blocie po sniegowym i prawie po ciemku pozwala na podwiazanie linki pod samochodem, w koncu nie potrzebujemy recznego az tak bardzo. No jedyny czas kiedy go potrzebujemy to prom, ale miejmy nadzieje, ze samochod bedzie stal na plaskim podlozu i bedzie wszystko w porzadku.
Od tego parkingu przejezdzamy jeszcze moze 50km, dalej nie da rady jechac, jest zbyt slisko. Po za tym jest 6 rano wiec moze niemieccy drogowcy poradza sobie z tym lodem do 8, tak zeby inni zdazyli do pracy, w koncu jest Poniedzialek. Tak wiec zjazd na najblizszy parking i postaramy sie zlapac troche snu.
Budzimy sie kilka minut po 8, wyjezdzamy na autostrade, i rzeczywiscie jest lepiej. Teraz juz tylko jechac przed siebie prosto do Amsterdamu, nawigacja pokazuje nam, ze bedziemy na godz 13, czyli jeszcze kawal drogi.
Kilometry uciekaja, droga juz lepsza, naprawde trzeba byc niespelna rozumu zeby zdecydowac sie na to co przezylismy zeszlej nocy, ale coz, cel uswieca srodki, czyz nie?
Kolejne tablice z napisem Amsterdam pokazuja coraz mniejsze wartosci, jestesmy coraz blizej. Holendrzy najlepiej poradzili sobie z zima i jedzie sie naprawde przyjemnie.
Docieramy powoli do Zeeburg, tam jest parking, na ktorym z reguly zostawiamy samochod. Kosztuje on 6 euro za dobe i w tej cenie sa wliczone bilety tramwajowe na dojazd i powrot z centrum dla kierowcy i pasazerow. Zeby do niego dojechac nalezy wjechac na obwodniece w kierunku polnocnym, a potem od razu pierwszym zjazdem w dol, zreszta tam juz sa znaki Zeeburg P+R.
Wydrukowany bilet o godzinie 14.15 dobitnie nam pokazuje jak straszna byla ta droga. Zamiast 12 godzin, jechalismy 22, ale jestesmy i to jest najwazniejsze. Samochod zostaje na parkingu a my udajemy sie na przystanek tramwajowy, skad tramwaj nr 26 zawiezie nas prosto na przystanek Centraal Station.
Co mnie zawsze dziwilo w amsterdamskich tramwajach to konduktor, ktory ma swoja budke pod koniec skladu i kasuje bilety wszystkim wsiadajacym, taki uczlowieczony kasownik.
Z dworca kolejowego, gdzie nasz tramwaj skonczyl bieg ruszamy spacerkiem do naszego hotelu, a raczej hostelu bo to widnieje w nazwie. The Bulldog Amsterdam Hostel to miejsce gdzie bedziemy nocowac po raz pierwszy, wczesniej nocowalismy w Zebra Botel, czyli na lodce gdzie za niska cene (30 euro/os) mielismy lozko, mikroskopijna lazienke w kazdej kajucie (2 osobowe) i przepyszne sniadanie w postaci szwedzkiego stolu. W Bulldogu jest drozej bo za 3 osobowy pokoj zaplacilismy 114 euro ale to co zastalismy wprawilo nas w nie maly szok. Hostel to byl tylko z nazwy, bo tak naprawde to byl swietny hotel, gdzie jest naprawde mila obsluga, jest czysto, jest w samym centrum miasta (5 min od Dam Plein i w samym sercu Red Light District), po prostu super. Polecam kazdemu, tym bardziej ze koszt nie wiele wiekszy od Botelu (wyszlo 38 euro od osoby.
W wesolych nastrojach, czas na jakis szybki obiad i prysznic po podrozy. Nie kladziemy sie spac bo szkoda czasu, jest juz po 15 wiec jak najszybciej chcemy wyjsc i cieszyc sie moim ulubionym europejskim miastem.
Standardowo pierwsze kroki do Coffe Shop Funny People, nasze ulubione miejsce gdze mozna napic sie pysznej herbaty i "zrelaksowac". Spedzamy tam okolo godzine, i rozpoczynamy wieczorny obchod. Dzielnica czerwonych latarni, Dam Plein, Centraal Station. Uwielbiam te miejsca, szkoda tylko, ze teren wokol stacji to jeden wielki plac budowy bo budynek dworca jest po prostu przepiekny.
Niestety minusem Amsterdamu sa ceny. Jest strasznie drogo. Odwiedzamy chinska restauracje, gdzie udaje nam sie trafic na promocje i zjesc obiad za jedyne 7 euro. To tanio bo normalnie jest to przynajmniej 10.
Nasz dzien konczy sie okolo polnocy, zmarznieci jak diabli wracamy do hotelu i usypiamy jak dzieci w cieplych lozkach. W sumie to nic dziwnego po prawie dwu dniowej podrozy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
odol
Michal Odolczyk
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 21 wpisów21 0 komentarzy0 16 zdjęć16 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
10.12.2009 - 10.12.2009